Pewnego popołudnia Juno – Koreańczyk i profesor socjologii na uniwersytecie w Chuncheon – zabrał mnie na krótką przechadzkę po pobliskich wzgórzach. Szliśmy szlakami w iglastym lesie, kiedy nagle moim oczom ukazała się siłownia na wolnym powietrzu. I to nie byle jaka.... dwie sztangi i ławeczki do wyciskania, hantle, ławeczki do brzuszków, drążki, taśmy, hulahopy (o wiele większe i cięższe niż te w Polsce), a także parę innych przyrządów, których nazw niestety nie znam. A to wszystko w środku
W parkach znalazłem także różnego rodzaju kamyczki do połowy zakopane. Jak się później okazało, nie były one ozdobą, lecz slużyły do masażu stóp. Starsi ludzie urządzali sobie spacer po nich w skarpetkach.
Jednak prawdziwą rewelacją były dla mnie łaźnie publiczne tzw. Jinjinbam. Wstęp kosztował średnio 5 USD, co jak na realia koreańskie było dość tanio. Po wejściu obowiązkowy prysznic i zeskrobywanie martwego naskórka specjalnym ręcznikiem. Można było za 10USD wynająć masażystę, który zadba o zeskrobanie Twojego
Po dokładnym wymyciu się, zakładało się specjalny t-shirt i spodenki, a następnie szło się albo na siłownie albo do innych pomieszczeń, tym razem koedukacyjnych. Do wyboru była sala z wielkim telewizorem, kafejka internetowa, restauracja, bar i pomieszczenia do karaoke.
Niesamowite były pomieszczenia zrobione z minerałów, Ice Roomy i pomieszczenia do pocenia się (sweat lodge).
A kiedy się ktoś zmęczył, to po prostu kładł się na podłodze i zasypiał.
Odwiedziłem ogółem 3 łaźnie, a w dwóch spędziłem noc.
Za pierwszym razem szukałem sobie odpowiedniego miejsca do spania z odrobiną prywatności.
Za drugim zasnąłem na podłodze w miejscu gdzie akurat czytałem książkę. Na środku holu, na dużym dywanie przypominającym bardziej wycieraczkę. Bez karimaty, bez łóżka,
Do jininbam przychodzą całe rodziny, młode pary, a także single i wypoczywają dniami i nocami. Przychodzą także Ci, którzy za dużo wypili. A noc spędzona w takiej łaźni jest tańsza niż noc w tanim hotelu i troszkę droższa niż Mc zestaw.