środa, 10 grudnia 2008

Nomadzi w podróży




Beduini podróżują ze swoimi rodzinami na wielbłądach po pustyni od jednej oazy do drugiej. To jak długo zostaną zależy od ilości wody i pożywienia, a także od ich indywidualnych potrzeb. Każda oaza jest ważna o tyle, o ile dostarcza tego, czego beduini potrzebują.
A gdyby Beduini mogli się gdzieś osiedlić i mieć pod dostatkiem wody i jedzenia, czy wtedy również pragnęliby podróżować?
Prawie rok temu podczas mojej (Gosiu, Przemka i Michała) podróży po Maroku, poznaliśmy kilku dwudziestoparolatków, którzy pierwszą część swojego życia spędzili na pustyni. Potem warunki klimatyczne zmusiły ich do osiedlenia się w miejscowości M`hammid. Ich dziadek wybudował chatę z gliny. Obecnie mają pod dostatkiem wody i pożywienia, jednak wspominają z nostalgią i utęsknieniem dawne życie na pustyni. Ich emocje mają charakter nostalgii, tęsknoty za domem...w tym wypadku za pustynią. Tęsknią za czymś dla nas niezrozumiałym....za upalnymi dniami, zimnymi nocami, niepewnym jutrem i brakiem stałego miejsca....za wolnością? Prawdziwi Nomadzi.
Podczas swojej podróży badam podróżników podróżujących samotnie po Azji Południowo-Wschodniej. Większość z nich podróżuje rok, dwa i wcale nie mają zamiaru przestać. Podróżują z miejsca do miejsca, czasem zostając tydzień, czasem jeden dzień, a czasem dwa miesiące. Czy planują swoją podróż? Na początku pewnie tak, ale potem... "the best plan is to have no plan" jak mawiają. Mnie osobiście zastanawia co sprawia, że w pewnym momencie decydują się wyruszyć ponownie w nieznane, opuścić miejsce, gdzie już zdążyli się zaprzyjaźnić, gdzie czują się bezpiecznie....
Właśnie zacząłem trzecią część mojej podróży. Dotychczasowe dwie zmieniły mnie i moje życie. To w Hong Kongu zakończyłem pewien wielki trwający parę lat rozdział w moim życiu, to w Yangshuo rozwiązałem swój normatywny kryzys rozwojowy. Co się wydarzy teraz? Nie potrafię tego wyrazić, ale doskonale czuję to czego poszukuję obecnie. Czy jak rozwiążę kolejny swójj dylemat, deficyt whatever, opuszczę Yunnan....Nie wiem, ale wszystko wskazuje na to, że tak.
W Yangshuo miałem wszystko: przyjaciół, darmowe jedzenie, możliwość codziennych dyskusji z Chińczykami mówiącymi po angielsku, tereny do wspinaczkowe i do jeżdżenia po górach....dlaczego zatem zdecydowałem się pojechać w inny rejon Chin, gdzie nie znam nikogo i nikt na mnie nie czeka?
Może dlatego, że miejsce, które umożliwiło mi rozwiązać jeden kryzys, jednocześnia uniemożliwia na usunięcie innego deficytu? Brzmi głupio, ale.... mieszkając w danym miejscu tworzymy swój obraz, który potem trudno zmienić, tworzymy dla siebie własny skrypt, który realizujemy. Decyzja o wyjeździe pewnie była sposobem na umożliwienia mi napisania swojego skryptu na nowo.
Pragnę mocno podkreślić, że kryzysy rozwojowe i deficyty traktuje w kategoriach normy, nie patologii. Każdy z nas w pewnych okresach życia musi stawić czoło owym kryzysom normatywnyym i każdy z nas ma pewne deficyty do przezwyciężenia.

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Prezentacja na Chińskim Uniwersytecie w Hong Kongu

Pare tygodni temu udało mi się przestawić swój projekt na czymś w rodzaju koła naukowego psychologii międzykulturowej Instytutu Psychologii w Chińskim Uniwersytecie w Hong Kongu. Co prawda moja prezentacja trwała tylko 15 minut (czy zgodnie ze standardem), natomiast dyskusja zajęła już około pół godziny. Udało mnie się nawet nagrać na dyktafon swoją prezentację i dyskusję i sporządzę odpowiednią notatkę prawdopodobnie dopiero po powrocie.
Ale może od początku. Jeszcze w PL napisałem do Liman, która studiuje psych w HK, że chętnię się z nią zobaczę. Udało nam się umówić na kawę i praktycznie przez dwie godziny rozmawialiśmy tylko o psychologii. Głównie o koncepcji przywiązania, piramidzie Maslowa, postrzeganiu tożsamości i transgresji. Na szczęście Liman okazała się być większą maniaczką psychologii niż ja, więc chyba ją nie zanudziłem :-p Poprosiłem ją, czy mogłaby się spytać swoich profesorów od psychologii międzykulturowej czy nie znaleźliby trochę czasu dla mnie. Zgodziła się i dzień później wysłałem jej opis swojego projektu badawczego (w końcu zrobiłem z trzech projektów badawczych jeden :-) ) już przetłumaczony i odpowiednio uaktualniony.
Profesor Takeshi Hamamura zaproponował abym przedstawił swój projekt na kole międzykulturowym :-) Zgodziłem się i rozpocząłem przygotowania. Mimo, że po angielsku mówię płynnie, to spisałem sobie wszystko na kartce i dwie godziny recytowałem, tak na wypadek jakby złapał mnie stres. Tak jak dr Pankalla powiedział mi przed wyjazdem "żeby być elastycznym i by móc improwizować, trzeba być cholernie dobrze przygotowanym". Wziąłem sobie jego słowa do serca.
W spotkaniu uczestniczyło około 7 osób. Profesor, jedna doktorantka, kilku studentów studiów licencjackich i kilku SUMu. Profesor okazał się być bardzo sympatycznym Japończykiem zorientowanym w kierunku badań ilościowych :/ . Czyli jak to jest na Zachodzie a jak w Azji....typowe cross-cultural psychology. Co więcej niestety studiował międzykulturową w USA. Na kole ogółem studenci przygotowywali artykuły z relacjami z jakiś badań i była ogólna dyskusja (oczywiście do każdego przykładu musiałem wtrącić swoje trzy grosze, tak jak to normalnie robię na zajęciach w PL :p - no może poza tymi na godzinę ósmą rano). Jeszcze przygotowują jakieś duże badania ilościowe, ale nie pytałem jakie, bo ilościówka nie jest jakoś moją pasją.
Dyskusja o moim projekcie okazała się dość owocna, chociaż nie było nic, co by mnie bardzo zaskoczyło. Prof. Takeshi wspomniał o badaniach, wg których podróżnik wraca do starych nawyków już parę tygodni po powrocie, a więc teza o trwałych zmianach byłaby niewskazana. Moją odpowiedzią była sugestia, że to nie jest tak, że tożsamość ulega zmianie na stałe lub tymczasowo, ale że nowa konstukcja tożsamości jest tworzona obok starej. Także polemizował ze mną o rzeczywistym efekcie osobistej transgresji kulturowej. Dla niego podróż to w dużej mierze zwiedzanie innych kultur pozostając w swojej bańce kulturowej, co de facto uniemożliwia transgresję. No i niestety ma rację pytając skąd będę wiedział czy badany wychodzi poza bańkę kulturową czy nie....postanowiłem więc ograniczyć badanie do osób podróżujących przez minimum kilka miesięcy !samotnie!
Ogółem słuchacze stwierdzili, że byli podobała im się prezentacja. Obawiam się, że gdyby im się nie podobała, to nie powiedzieliby mi tego....wszak to Azjaci. Starałem się mówić bardzo jasno i klarownie a ilość komentarzy i ich treść świadczy o tym, że zarówno profesor, jak i studenci wysłuchali mnie uważnie.
Nie sądzę, by coś na przyszłość wynikło z tego spotkania :/ Moje badania są na styku psychologii kulturowej i rozwojowej, co się ni jak ma do psychologii międzykulturowej i tego, czym oni się zajmują.
Ale przynajmniej mam już swoją pierwszą oficjalną anglojęzyczną prezentację za sobą :-)